Jakby ktoś nie wiedział, jak sprawić radość dziewiarce - to podpowiadam - kupić włóczkę. Tym razem sama sobie zrobiłam prezent i kupiłam włóczki na urodziny, imieniny gwiazdkę. Ostatecznie sama najlepiej wiem, czego potrzebuję. Zgodnie z przemyśleniami nad zrównoważoną garderobą wybrałam kolor czerwony oraz "bez-kolor"szary, biały i czarny.
Dlatego przedstawiam swoje włóczki:
Czarna to znana już z poprzednich udziergów z Alize lanagold fine. mieszanka nie do końca szlachetna 51% akrylu i 49% wełny. Jak dotąd spełniała moje wymagania 390 metrów w 100 gramach, to dla mnie bardzo odpowiednia grubość - za to ją polubiłam. Ponadto ma bardzo dobrą wydajność i cenę.Sweterek powstaje z trzech motków czyli za 45 zł.
Kolejna włóczka również z Alize jeszcze na moich drutach nie gościła, nieco grubsza (taki był plan) 250 metrów w 100 gramach, skład 55% akrylu 30 alpaki i 15 wełny. Zaplanowałam ją na grubszy, czerwony sweter z golfem. Wiem, że alpaka lubi trochę "podgryzać", więc golf jest opcjonalny.
I na koniec również czerwona wełna, tym razem 100% i w dodatku merino, nieprawdopodobnie miękka i cienka, 1500 metrów w 100 gramach. Co ja z tego zrobię, sama nie wiem, ale chciałam to cudo zobaczyć. Właściwie to może być tylko szal lub chusta.
piątek, 28 grudnia 2018
poniedziałek, 3 grudnia 2018
Zrównoważona garderoba c.d.
Chciałam jeszcze dopisać kilka słów do tematu o zrównoważonej garderobie:
Wybrałam styl - właściwie to go określiłam - niezobowiązujący; tzn. codzienny - casual. Taki, w którym musi się znaleźć miejsce przede wszystkim na dziergane sweterki. Moja koleżanka powiedziała, że w ogóle nie ma takich grubych swetrów, bo ich nie potrzebuje. A ja muszę mieć dziergane swetry... żeby je dziergać, bo lubię. I żeby je nosić, bo jest mi zimno. Do nich zawsze pasują jeansy albo inne sportowe spodnie. I można powiedzieć, że styl został określony. Żadna filozofia dopasować sweter do jeansów...
Ponadto nie lubię być wystrojona super elegancko, czuję się skrępowana w sensie dosłownym przez ubranie. I nade wszystko nie cierpię ubrań z poliestru! Może się nie gniotą, szybko wysychają i zawsze dobrze wyglądają, ale mam wrażenie, że ubrałam foliowy worek. Domieszki toleruję, ale ubrań z samego poliestru mam bardzo mało. Zawsze wywoływało mój uśmiech albo raczej uśmieszek stwierdzenie: Lekka i zwiewna sukienka na lato 100% poliestru...
I dalej... Nie planowałam jakiegoś dłuższego wpisu, ale się rozpisałam. warto czasem sprecyzować poglądy, choćby dla samej siebie.
Żakiety - mam ich kilka w szafie, może niektóre już za małe, noszę je bardzo rzadko. Nie bardzo jest kiedy: latem jest za ciepło na żakiet a zimą? Zimą w samym żakiecie jest za zimno, chyba, że można założyć go pod kurtkę albo płaszcz. To jednak zdarza się rzadko, mam tylko jeden żakiet, który mogę tak ubrać i czuć się swobodnie. Czy pozostałych mam się pozbyć? Na pewno nie, choć ich użyteczność jest niewielka. Zresztą teoria zrównoważonej garderoby zakłada również istnienie dwóch szaf.U mnie byłaby to szafa casualowa i właśnie taka, wyjściowa, gdzie znalazłyby się okazjonalne płaszcze (jeden), żakiety, sukienki "na wyjście" itp. Czasem zdarza się w rodzinie jakieś wesele albo zabawa taneczna i trzeba coś mieć. Jestem absolutnie przeciwna temu, żeby przed każdym większym wyjściem lecieć do sklepu po nowy ciuch. Już dawno tak nie robię i nie cierpię kupować ubrań na jeden raz. Kupiłam kiedyś w bon prix sukienkę za 60zł i byłam chyba na 6 imprezach, dopiero potem uznałam, że trzeba pokazać się w czymś nowszym.
Jestem również przeciwnikiem kupowania ubrań "za nie wiadomo jakie pieniądze". Widziałam kiedyś w galerii Silesia spodnie za 900 zł - uszyli je złota nitką? Czy jak? Przecież to tylko - brutalnie mówiąc - szmata... Ale może niektórzy dowartościowują się kupując drogie rzeczy...Może poczuliby się lepiej, gdyby kupili spodnie za 90 zł a resztę oddali na jakiś charytatywny cel...Może.
Na koniec, druga skrajność to kupowanie w lumpeksie. Ogólnie jestem za...ale tutaj należy wykazać się jeszcze większą rozwagą niż w przypadku kupowania "za nie wiadomo jakie pieniądze", ciuchy w lumpeksie są tanie, łatwo dostępne ( w każdym mieście jest przynajmniej kilka takich sklepów), łatwo wpaść w pułapkę kupowania "na ilość". Znajoma opowiadała mi o likwidacji domu po zmarłej osobie: "Wyobraź sobie,że było tam aż 100 kurtek"... Powoli zakrawa to na dziwactwo zwane zbieractwem. Napisałam jednak, że do lumpeksu warto czasem pójść - naciskiem na czasem... Trafiają się nieraz perełki, oryginalne rzeczy z edycji limitowanej i wtedy warto coś kupić.
Kształtowanie się planów
Ostatnio unikałam planów, chyba nie chciałam, żeby nade mną "wisiały", nie chciałam się sprężać, aby coś koniecznie powstało. A dziś mam ochotę na plany, może mniej zobowiązujące, bez konieczności bezwzględnego ich wykonania, ale żeby były.
Plany z włóczek już posiadanych:
1) Dokończyć zieloną ( petrolową) sukienkę. Mam już całkiem sporo: cały korpus i połowę pierwszego rękawa, ale nie mam czasu dziergać. Mój czas został wchłonięty przez inne hobby - naukę języka angielskiego.
2) Dyniowy sweterek. Pokazywałam już zrobioną część, ale wszystko zostało sprute. Zaczęłam od początku i szukałam inspiracji.
3) Posiadam też, jeszcze jeden materiał dziewiarski, włóczkę w kolorze starego różu, ale długo nie mogłam znaleźć pomysłu. Tzn. jak już do czegoś byłam przekonana, to za chwilę to przekonanie ulatywało...Miały być warkocze i nupki (nauczyłam się robić nupki), potem sweter robiony brioszką, a potem prosty ażurek. Nawet do końca nie wiem, na jakim etapie planowania jestem teraz. Wizja uksztaltuje się w chwili, gdy narzucę oczka na druty.
Plany z włóczek, które zamierzam kupić:
4) Czerwony golf - ponoć to must have w tym sezonie jesienno-zimowym. Swoją drogą nie lubię, kiedy ktoś mówi mi, że coś muszę, ale pomysł mi się spodobał i bardzo możliwe, że go zrealizuję. Może nawet, będę dziergać ze wzoru :)
5) Na szaro - zrobiłam jeden szary sweter w tym roku na wiosnę, ale nie mogłam go nosić. Zbyt dobrze w nim nie wyglądałam. Za to moja córka wyglądała w nim bardzo dobrze i teraz sweter należy do niej. A ja nadal potrzebuję uniwersalnego, rozpinanego szarego...
6) Na niebiesko - nie mam żadnej skrystalizowanej koncepcji. Wyrzuciłam jeden niebieski swój "udzierg" i w niedługim czasie będę musiała wyrzucić drugi. Przydałoby się zapełnić tę lukę przynajmniej jednym egzemplarzem. I to chyba tyle...
wtorek, 30 października 2018
Przemyślenia- zrównoważona garderoba cd.
Dlatego, że ostatnio dużo myślę o zrównoważonej garderobie, to się tymi myślami podzielę.
Po pierwsze warto było zająć się tematem, bo wyleciało z szafy sporo zniszczonych rzeczy, które tam leżały, "bo może jeszcze założę". Ale zazwyczaj omijałam właśnie te ubrania, bo wyglądały źle. Dwa worki wylądowały w kontenerze i bardzo się cieszę.
Sporo jeszcze zostało ( na pewno więcej niż 30 - 40 sztuk), ale nie jestem przekonana do aż takiej redukcji. Muszę mieć pewność, że wystarczy mi od jednego do drugiego prania. Nie mam możliwości prania na sucho, jak to jest zalecane. Poza tym swetry handmade piorę ręcznie, a to zazwyczaj trwa. Myślę, że nie należy przesadzać z wyrzucaniem, bo wkrótce się okaże, że trzeba coś dokupić. Lepiej, chyba bazować na tym co jest w szafie i nosić coś "na siłę", a jak się zniszczy dopiero wyrzucić. Ale czy to nie okaże się najtrudniejsze dla kobiet, które zmienność mają wpisaną w naturę? Powiedziałam mężowi, że jedna blogerka wybrała 33 ubrania i nosiła je przez 333 dni, na co usłyszałam: "No widzisz da się..." Ale czy da się faktycznie, to się okaże. Plany robótkowe też należałoby ograniczyć, bo po co 10 sweter albo 15 chusta.
Po pierwsze warto było zająć się tematem, bo wyleciało z szafy sporo zniszczonych rzeczy, które tam leżały, "bo może jeszcze założę". Ale zazwyczaj omijałam właśnie te ubrania, bo wyglądały źle. Dwa worki wylądowały w kontenerze i bardzo się cieszę.
Sporo jeszcze zostało ( na pewno więcej niż 30 - 40 sztuk), ale nie jestem przekonana do aż takiej redukcji. Muszę mieć pewność, że wystarczy mi od jednego do drugiego prania. Nie mam możliwości prania na sucho, jak to jest zalecane. Poza tym swetry handmade piorę ręcznie, a to zazwyczaj trwa. Myślę, że nie należy przesadzać z wyrzucaniem, bo wkrótce się okaże, że trzeba coś dokupić. Lepiej, chyba bazować na tym co jest w szafie i nosić coś "na siłę", a jak się zniszczy dopiero wyrzucić. Ale czy to nie okaże się najtrudniejsze dla kobiet, które zmienność mają wpisaną w naturę? Powiedziałam mężowi, że jedna blogerka wybrała 33 ubrania i nosiła je przez 333 dni, na co usłyszałam: "No widzisz da się..." Ale czy da się faktycznie, to się okaże. Plany robótkowe też należałoby ograniczyć, bo po co 10 sweter albo 15 chusta.
niedziela, 28 października 2018
I musiałam spruć
Tyle zdążyłam już zrobić pomarańczowego sweterka z Włóczek Warmii i dodatku Jawoll superwash ale... musiałam spruć. Ogólnie mi nie szło, popełniałam co raz to nowe błędy i w końcu uznałam, że trzeba to zakończyć. Wyleczyłam się z tego, że "jakoś to będzie", bo i tak w efekcie nie jestem zadowolona. Teraz zastanawiam się nad wyborem innego wzoru i być może nad dokupieniem jeszcze jednej włóczki. Włóczek Warmii nie dokupię, bo jest ręcznie farbowana i każdy motek jest inny. Potrzebowałabym może jeszcze jakiegoś podobnego pomarańczu, ale skąd go wziąć? Musi być podobny nie tylko kolorystycznie ale też grubością włóczki. Dlatego na razie wszystko odłożyłam na inny czas. A kolor piękny jesienny nawet można powiedzieć...dyniowy, z pewnością pasowałby na teraz... Musi jednak poczekać. Pracuję nadal nad zieloną - petrolową sukienką i chciałabym ją jeszcze w tym roku założyć. Czy się uda? zobaczymy.
piątek, 19 października 2018
Zrównoważona garderoba?
Temat ogólnie nienowy, już jedna z dawnych piosenek wspomina " nie mam co na siebie włożyć, stos sukien, a każda jak łach..." Od kilku dni zastanawiam się, czy ulec temu nowemu trendowi. Tym bardziej, że odpowiednio dobrane i posegregowane ubrania pozwolą stworzyć praktyczny zestaw. I komfortowe - "wiem, co na siebie włożyć".
Cóż, zatem pierwszym krokiem jest pozbycie się "stosu sukien". Nie należę do szczególnych chomików, ale na pewno mam więcej niż 30-35 sztuk. Wyrzucam regularnie nienoszone i zniszczone ubrania, ale i tak sporo pozostaje na półkach. Zresztą nigdy nie przeszłam do kolejnego etapu czyli dopasowywania ich do siebie. A właściwie przeszłam, tylko za każdym razem uznałam, że trzeba coś dokupić i na półkach specjalnie nic nie ubyło.
Druga rzecz to kolor. Nic nie poradzę, że lubię biały, czarny, niebieski, granatowy, szafirowy, czerwony, bordowy, pomarańczowy, musztardowy i jeszcze wiele innych kolorów, których nie wspomnę. Jak więc mam się zdecydować na jedną gamę kolorystyczną? To właśnie kolor jest głównym powodem dla którego dziergam...
Nie jestem w stanie zaakceptować wszystkich zaleceń, ale spróbuję podążyć za tym nowym trendem.
Co, zresztą nie jest łatwe, bo projektanci kuszą nowymi kolorystycznymi rozwiązaniami...
Cóż, zatem pierwszym krokiem jest pozbycie się "stosu sukien". Nie należę do szczególnych chomików, ale na pewno mam więcej niż 30-35 sztuk. Wyrzucam regularnie nienoszone i zniszczone ubrania, ale i tak sporo pozostaje na półkach. Zresztą nigdy nie przeszłam do kolejnego etapu czyli dopasowywania ich do siebie. A właściwie przeszłam, tylko za każdym razem uznałam, że trzeba coś dokupić i na półkach specjalnie nic nie ubyło.
Druga rzecz to kolor. Nic nie poradzę, że lubię biały, czarny, niebieski, granatowy, szafirowy, czerwony, bordowy, pomarańczowy, musztardowy i jeszcze wiele innych kolorów, których nie wspomnę. Jak więc mam się zdecydować na jedną gamę kolorystyczną? To właśnie kolor jest głównym powodem dla którego dziergam...
Nie jestem w stanie zaakceptować wszystkich zaleceń, ale spróbuję podążyć za tym nowym trendem.
Co, zresztą nie jest łatwe, bo projektanci kuszą nowymi kolorystycznymi rozwiązaniami...
Zdjęcie z facebooka, ale nie wiem skąd tam trafiło.
A u mnie się dzierga w tym kolorze sukienka.
poniedziałek, 8 października 2018
Skąd tyle fioletowych resztek?
Nad tą kwestią zastanawiałam się przez cały czas dziergania fioletowego "resztkowca". Szczególnie nie przepadam za fioletem, tak przynajmniej dotychczas myślałam, ale najwyraźniej się myliłam. Wszystkich resztek fioletowych i " fioletopodobnych" wystarczyło na cały nie za duży sweterek.
I oczywiście - sporo zieleni...
I oczywiście - sporo zieleni...
niedziela, 9 września 2018
Jesienne zakupy włóczkowe
Trochę na wyrost, bo jeszcze posiadam nieprzerobione motki, ale kupiłam już nowe. Mam zaplanowaną nową robótkę, której wykonanie zajmie trochę czasu. Akurat na długie zimowe wieczory...
Jesień w kolorach zieleni.
Jesień w kolorach zieleni.
wtorek, 21 sierpnia 2018
Jeszcze jedna odsłona różowych nupków
Pokazuję jeszcze raz ten sweterek dlatego, że pozyskałam modelkę do zrobienia zdjęć. Taka ekspozycja na ludzkim ciele najlepiej oddaje wygląd wyrobu, ale tylko czasem udaje mi się kogoś nakłonić do pozowania. Dlatego "różowe nupki" po raz kolejny...
Jeszcze w kwestii dekoltu, bo sama nie zwróciłam do końca uwagi, że tak trochę brzydko zwisa. Sweter jest dla mnie w rozmiarze XL albo dwa a modelka ma rozmiar XS, więc na mnie wygląda trochę lepiej, ale jednak nie idealnie.
sobota, 18 sierpnia 2018
Fioletowe resztki
powoli formują się w kolejny sweterek. Ogólnie bardzo lubię, jak coś powstaje z resztek, że zostają one zagospodarowane w ciekawy sposób. Nie lubię kiedy włóczka się marnuje, albo kiedy rosną zapasy. Zresztą muszę się pochwalić, że w ciągu ostatnich dwóch lat, moje włóczkowe zasoby nie tylko się nie powiększyły, ale nawet znacznie zmniejszyły. I nie stało się to za sprawą wyrzucania włóczki do śmieci, raczej ograniczyłam zakupy. Starałam się kupić "materiał dziewiarski" z przeznaczeniem na określony projekt i zazwyczaj w takiej ilości, żeby zużyć go do ostatniego metra. Niewielkie pozostałości mogłam bez skrupułów wyrzucić albo wykorzystać do zrobienia prowizorycznego łańcuszka. Tutaj mamy resztkę z poprzedniego, różowego swetra.
piątek, 10 sierpnia 2018
Różowy zakończony
A takie zdjęcia zrobiłam w czasie wakacji przed wejściem do naszego apartamentu w Polanicy Zdroju.
czwartek, 5 lipca 2018
Nupki
Od jakiegoś czasu dziergam sweterek z nupkami, bądź bąblami, jakby ich nie nazwać. Oglądałam różne nupki w internecie, większe i mniejsze, pokrywające większe czy mniejsze połacie swetra. I chociaż podobały mi się niektóre rozwiązania, wiedziałam jedno; nie chcę z nimi przesadzić. Nie mogę mieć ich zbyt dużo ani zbyt dużych, po prostu muszę unikać wszelkiej przesady, jeśli chcę nosić ten sweter. Dlatego na razie mam tyle...
poniedziałek, 21 maja 2018
Na różowo...
Długo się zastanawiałam, czy chcę sweter w takim kolorze. Włóczkę kupiłam dawno z myślą o szaliku, ale kiedy okazało się, że może wystarczy na sweter, to nie mogłam już porzucić tej myśli. Swetry zawsze wygrywają w planach robótkowych, bo jakoś zawsze jest ich za mało, niszczą się itp. Dlatego zaczęłam taki różowiutki.
Potem okazało się, że dwa posiadane motki nijak nie wystarczą i dokupiłam trzeci.
czwartek, 17 maja 2018
Granatowy szalik
Zakończyłam granatowy szalik dla syna i nie mam nic na drutach. Minusem dziergania monogamicznego jest właśnie to, że powstaje luka w dzierganiu, której nie da się szybko wypełnić. Gdyby była pod ręka inna rozpoczęta robótka, to chwyciłabym za nią i miała nadal zajęcie. A tak... mam wielki dylemat, co wybrać: czy piękną pomarańczową Mirellkę , najlepszą ze znanych mi włóczek, czy różowoszarą alpakę, bo tam jest już gotowy pomysł, czy jeszcze dawno kupiony różowy akryl na sweter z bąblami... to jest dylemat.
środa, 2 maja 2018
Ileż uroku jest w prostocie...
Dziergam najprostszy niebieski szaliczek na zamówienie syna. Kolejna wełna, która do końca nie spełniła moich oczekiwań i zamiast planowanego sweterka zrobię z niej szalik. Który oczywiście też się przyda.
W kwestii niszczenia się dzianiny. Cz. 1
Moja córka: " mamo Twoje swetry niszczą się szybciej do tych kupionych w sklepie"... Musiałam zatem spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać to sama przed sobą - to fakt. Najpierw wydaję spore pieniądze, potem przez parę tygodni siedzę i przerabiam każde oczko, a potem ubiorę kilka razy i zaczyna wyglądać źle. Nie wiadomo czy wyrzucić czy nosić...
Ogólnie dbam o swetry ręcznie robione i piorę ręcznie w ciepłej wodzie, na leję strumienia wody na dzianinę, używam delikatnych płynów do prania, nigdy nie piorę w pralce! Raz odwirowałam sweter z wełny i musiałam wyrzucić, bo się sfilcował.
Eculanu nie kupuję, bo jakoś nie do końca wierzę w jego cudowne działanie. Zresztą pranie to tylko połowa problemu. Druga połowa to naturalne mechacenie się swetrów pod pachami i w innych newralgicznych miejscach. Można to oczywiście golić, skubać itd. ale niestety nie można zatrzymać. Zdarzało się nawet tak mocne przetarcie nitek, że powstała brzydka siateczka. Inne problemy to rozciąganie na długość i szerokość...
Na zdjęciach tzw. "estonka". Bardzo lubię jej oryginalne farbowanie, przechodzenie kolorów, nasycenie barwy. Ale ta wełna jak większość tzw. naturalnych, niszczy bardzo intensywnie i szybko wygląda źle. Raczej nie kupię już tej wełny, chociaż kiedyś myślałam o sfilcowanej spódnicy z tego materiału, więc się nie zarzekam.
Ogólnie dbam o swetry ręcznie robione i piorę ręcznie w ciepłej wodzie, na leję strumienia wody na dzianinę, używam delikatnych płynów do prania, nigdy nie piorę w pralce! Raz odwirowałam sweter z wełny i musiałam wyrzucić, bo się sfilcował.
Eculanu nie kupuję, bo jakoś nie do końca wierzę w jego cudowne działanie. Zresztą pranie to tylko połowa problemu. Druga połowa to naturalne mechacenie się swetrów pod pachami i w innych newralgicznych miejscach. Można to oczywiście golić, skubać itd. ale niestety nie można zatrzymać. Zdarzało się nawet tak mocne przetarcie nitek, że powstała brzydka siateczka. Inne problemy to rozciąganie na długość i szerokość...
Na zdjęciach tzw. "estonka". Bardzo lubię jej oryginalne farbowanie, przechodzenie kolorów, nasycenie barwy. Ale ta wełna jak większość tzw. naturalnych, niszczy bardzo intensywnie i szybko wygląda źle. Raczej nie kupię już tej wełny, chociaż kiedyś myślałam o sfilcowanej spódnicy z tego materiału, więc się nie zarzekam.
sobota, 21 kwietnia 2018
Dalej o szarym...
Planowałam, że założę sweterek jeszcze tej wiosny i nawet założyłam, ale szybko zdjęłam, bo było za gorąco.
wtorek, 3 kwietnia 2018
Szary sweter
Już od jakiegoś czasu powstaje prosty, szary sweterek. Jestem przy drugim rękawie i trochę robótka się ślimaczy. Pewnie to wina wzoru, który wolno przybiera (same prawe oczka), ale jestem też nim bardzo znużona. Chętnie zaczęłabym coś nowego, ale wdrażam program dziergania monogamicznego, więc nie mogę. Chciałbym osiągnąć ten stan, że mam tylko jedną robótkę na drutach. Jest to dla mnie wyzwanie, ale powoli zmierzam do celu. M.in. spruję dwie inne zaczęte prace, bo straciłam do nich przekonanie. Podobnie z planowaniem kolejnych prac, staram się nie planować więcej niż 1-2, przy założeniu, że skończę je do lata.
W przypadku tego szarka, mam nadzieję, że zakończę jeszcze w czasie wiosny i zdążę ponosić zanim zrobi się ciepło. Tak... taką mam nadzieję...
W przypadku tego szarka, mam nadzieję, że zakończę jeszcze w czasie wiosny i zdążę ponosić zanim zrobi się ciepło. Tak... taką mam nadzieję...
sobota, 17 lutego 2018
Zastanawiałam się ostatnio...
Tak się zastanawiałam nad tym, czy warto pisać bloga skoro nie robię wybitnych zdjęć, nie posiadam aparatu cyfrowego, ani nawet modelki a samo dzierganie jest dość przeciętne... Ale uznałam, że każdy może pokazywać, co potrafi i tak jak potrafi. Dlatego się nie zniechęcam...
I oto mój zwyklak albo przeciętniak, jakby go nie nazwać. Zresztą bardzo przydatny sweter. Robiłam go jednego dnia, potem ubierałam, potem dorabiałam na długość i znów ubierałam. I tak chyba ze trzy razy, aż uznałam, że jestem zadowolona z długości. Włóczka Nakolen z Nako dobrze się prezentuje, jest mięsista, ale bez przesady, fajnie wyglądałby na niej duże warkocze, czy inne graficzne wzory. Nie mechaci się zbyt szybko, a miałam już takie, że ślady zmechacenia widoczne były już po jednym dniu. Przypuszczam, że dobry wpływ ma dodatek akrylu, za którym większość nie przepada.Ja jednak nie byłabym aż tak surowa dla tego nieszlachetnego włókna.
I oto mój zwyklak albo przeciętniak, jakby go nie nazwać. Zresztą bardzo przydatny sweter. Robiłam go jednego dnia, potem ubierałam, potem dorabiałam na długość i znów ubierałam. I tak chyba ze trzy razy, aż uznałam, że jestem zadowolona z długości. Włóczka Nakolen z Nako dobrze się prezentuje, jest mięsista, ale bez przesady, fajnie wyglądałby na niej duże warkocze, czy inne graficzne wzory. Nie mechaci się zbyt szybko, a miałam już takie, że ślady zmechacenia widoczne były już po jednym dniu. Przypuszczam, że dobry wpływ ma dodatek akrylu, za którym większość nie przepada.Ja jednak nie byłabym aż tak surowa dla tego nieszlachetnego włókna.
środa, 24 stycznia 2018
W planach
Taki oto mam sweterek w planach ( zdjęcie z pinterest). Coś urzekło mnie w tym swetrze i od jakiegoś czasu planuję go zrobić. Lubię, jak coś za mną "chodzi" przez dłuższy czas, bo jest duża szansa, że doprowadzę ten plan do celu.
A i jeszcze... gdzieś spotkałam się z opinią, że nie powinno się robić ze zdjęcia tylko kupować gotowe wzory. Ale dla mnie to największa satysfakcja zrobić bez wzoru i w miarę podobne!
Taką sobie wełenkę kupiłam z zamiarem zrobienia sweterka. Jeszcze nie zaczęłam robić a już mam w głowie kilka modyfikacji np. nupki zamienię na cekiny... Więc zobaczymy co wyjdzie...
A i jeszcze... gdzieś spotkałam się z opinią, że nie powinno się robić ze zdjęcia tylko kupować gotowe wzory. Ale dla mnie to największa satysfakcja zrobić bez wzoru i w miarę podobne!
Taką sobie wełenkę kupiłam z zamiarem zrobienia sweterka. Jeszcze nie zaczęłam robić a już mam w głowie kilka modyfikacji np. nupki zamienię na cekiny... Więc zobaczymy co wyjdzie...
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Nakolen z firmy Nako
Głównym powodem, dla którego wybrałam tę włóczkę był kolor; taki trochę różowy, a trochę brązowy. Bardzo dobrze wpisuję się w mój obecny kolorystyczny gust. Ale nie tylko... Skład w moteczku: 50% wełna a 50% akryl. Muszę przyznać, że domieszka akrylu korzystnie wpływa na jakość swetra, szczególnie na jego trwałość. Mam w zanadrzu post o niszczeniu się udziergów... ale to w przyszłości.
Nakao na zdjęciu wygląda bardzo dobrze, lepiej niż w rzeczywistości. W rzeczywistości bowiem, kolor jest cieplejszy a włóczka trochę bardziej sznurkowa. Nie ma też tego ciekawego połysku. Ogólnie też jest dosyć twarda i sztywna - złamałam na niej 3 bambusowe druty, zanim przełożyłam na metalowe. Teraz nawet praca przebiega szybciej, ale i tak wolniej niż się spodziewałam po grubości 210 m w 100 gramach.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)








































