Moja córka: " mamo Twoje swetry niszczą się szybciej do tych kupionych w sklepie"... Musiałam zatem spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać to sama przed sobą - to fakt. Najpierw wydaję spore pieniądze, potem przez parę tygodni siedzę i przerabiam każde oczko, a potem ubiorę kilka razy i zaczyna wyglądać źle. Nie wiadomo czy wyrzucić czy nosić...
Ogólnie dbam o swetry ręcznie robione i piorę ręcznie w ciepłej wodzie, na leję strumienia wody na dzianinę, używam delikatnych płynów do prania, nigdy nie piorę w pralce! Raz odwirowałam sweter z wełny i musiałam wyrzucić, bo się sfilcował.
Eculanu nie kupuję, bo jakoś nie do końca wierzę w jego cudowne działanie. Zresztą pranie to tylko połowa problemu. Druga połowa to naturalne mechacenie się swetrów pod pachami i w innych newralgicznych miejscach. Można to oczywiście golić, skubać itd. ale niestety nie można zatrzymać. Zdarzało się nawet tak mocne przetarcie nitek, że powstała brzydka siateczka. Inne problemy to rozciąganie na długość i szerokość...
Na zdjęciach tzw. "estonka". Bardzo lubię jej oryginalne farbowanie, przechodzenie kolorów, nasycenie barwy. Ale ta wełna jak większość tzw. naturalnych, niszczy bardzo intensywnie i szybko wygląda źle. Raczej nie kupię już tej wełny, chociaż kiedyś myślałam o sfilcowanej spódnicy z tego materiału, więc się nie zarzekam.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz