Oczywiście, był czas kiedy nie robiłam próbek i usiłowałam stworzyć coś na oko. Nietrudno się domyśleć, co z tego wychodziło, tzn wychodziło różnie. Jednak kiedy zrobiony cały sweter urósł mi po namoczeniu o jakieś 10 cm, zaczęłam robić próbki, moczyć je i naciągać jak należy. Tzn. jak radzą dziewiarskie autorytety. Teraz z przyjemnością "próbkuję" i to najczęściej zaraz po zakupie włóczki. Muszę się z nią zapoznać, zobaczyć jak się układa we wzorze, jakie powstają oczka. Po zamoczeniu w wodzie, widzę jak na nią reaguje, a po napięciu, jak się blokuje. Potem wystarczy zrobić pomiary i zapisać do zeszytu. Będą gotowe na moment, w którym szkoda będzie czasu na próbki, bo będę się palić do nowej robótki.A gdyby ktoś nie chciał stracić cennego czasu i jeszcze bardziej cennego materiału, można próbkę zaadoptować do takiego szalonego kocyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz