30.01.2021
Taka data to nawet zmusza do wpisu, bo końcówka roku budzi potrzebę podsumowania, przeanalizowania swoich osiągnięć, rozważenia ewentualnych porażek. A zatem do dzieła.
Jako sukces uważam to, że wciąż piszę bloga. Piszę, co prawda rzadko, czasem wcale i nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zrezygnować. Po co rezygnować, skoro piszę rzadko i czasem wcale. Tak jest dobrze.
Jako porażkę mogłabym uznać to, że od pół roku nie ukończyłam żadnej robótki, ale to nie moja wina. Problemy ze stawami uniemożliwiają mi dzierganie, czasem przez całe tygodnie. Dlatego cieszę się, że nadal mam ochotę to robić i się nie zniechęcam.
Czerwonego nie przybyło zbyt wiele i wygląda tak. Nadal jestem zachwycona włóczką i absolutnie miękką robótką, która powstaje. Niestety prace postępują bardzo powoli.
Heksagony! Też przy nich utknęłam, bo proporcjonalnie wyszły mniejsze niż się spodziewałam i całość wydała się zbyt "naciapana". Dlatego utknęłam, bo nie wiedziałam, co zrobić. I tak zostało.
I na koniec komin, o którym pomyślałam, że na drutach pójdzie łatwiej, ale też się zawiodłam.
Kiedyś to pokończę ,ale nie wiem kiedy. Przyjdzie na to czas. Teraz mam zupełnie nową perspektywę, bo dostałam MASZYNĘ DZIEWIARSKĄ.
Do dziś miałam na kominku taki wieniec zrobiony z hortensji, a teraz przerobiłam go na bardziej świąteczny czyli noworoczny.


























