Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, że jak daleko sięgam pamięcią kupowałam ubrania przez internet. Oczywiście kupowałam też na inne sposoby, w sklepach stacjonarnych, secound hand, w galeriach, robiłam także całodniowe wyprawy na zakupy do innych miast. Z czasem okazało się, że kupowanie on-line stało się najprzyjemniejszą dla mnie formą. I chyba najwygodniejszą. Odrzuciło mnie od wypraw do galerii, mnóstwo straconego czasu, sporo kilometrów w samochodzie, podobnie w nogach. Czasem bez efektu, bo akurat nic nie było na mnie. Zresztą kilka lat wybierania rzeczy przez internet spowodowało, że nie potrafię zdecydować się "od razu". Przeglądając katalog on-line mam czas na zastanowienie się, przemyślenie sprawy, w sklepie stacjonarnym muszę wiedzieć czego chcę w jednej chwili. Rzadko towar "rzuca mnie na kolana", a nie łapię byle czego i nie lecę do kasy. Kiedyś pisałam już co myślę o kupowaniu bardzo drogich ubrań - cena dla mnie musi być przyzwoita, nie wydam kilkuset złotych za jedną rzecz i tyle. ( Dodam jeszcze, że nie kupię też wełny 60-70 zł za motek, choćby była nie wiem jak cudowna.)
Ale wracając do zakupów przez internet: często słyszę głosy, że nie mogę kupować w firmach wysyłkowych, bo muszę przymierzyć. A co ja robię jak otwieram paczkę - mierzę i to nie w publicznej przymierzalni, gdzie czuję oddech innych kupujących, ale w warunkach domowych, kiedy mam czas i ochotę. Tak naprawdę nie mierzenie jest problemem, ale fakt, że trzeba to potem spakować i odesłać. Teraz wiele firm ułatwia nawet zwroty i przysyłają za darmo kuriera, np. Zalando.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz