niedziela, 19 kwietnia 2020

I znów dziergam!

Nawet nie wiem od czego zacząć. Jak to zwykle bywa, choroba nie okazała się aż tak poważna, jak to się na początku wydawało. Wystarczy zmienić dietę, trochę więcej ruchu. Nie jestem całkowicie zdrowa, ale mogę robić na drutach!
   Ogólnie przydał się ten czas trochę na odpoczynek, trochę na przemyślenia. Ponadto od półtora roku nie kupiłam nowej włóczki, a wszystkie resztki oddałam do świetlicy plastycznej na prace ręczne dla dzieci. (Potem nawet czegoś potrzebowałam, ale trudno). W czasie krótkich prób dziergania połamałam większość drewnianych drutów, ale nie kupiłam nowych i wróciłam do metalowych. (Nawet mi to nie przeszkadza)
   Szukałam pomysłu na nowe hobby, układałam ubrania w szafie (co było widać w postach), próbowałam hodować kwiaty, rybki akwariowe, ale to wszystko nie było to. W internecie wciąż oglądałam sweterki i no cóż... powoli wróciłam do dziergania.  Robota rzeczywiście idzie mi wolno, mimo wszystko nie mogę się nadwyrężać, wybieram proste, można powiedzieć banalne projekty i idę do przodu. (Wolno). A dziś załadowałam wirtualny koszyk nowymi włóczkami i chyba je kupię.
    Jednak nic nie kupiłam i jestem z tego zadowolona.



poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Zakupy ubrań przez internet

Ostatnio zdałam sobie sprawę z tego,  że jak daleko sięgam pamięcią kupowałam ubrania przez internet. Oczywiście kupowałam też na inne sposoby, w sklepach stacjonarnych, secound hand, w galeriach, robiłam także całodniowe wyprawy na zakupy do innych miast. Z czasem okazało się, że kupowanie on-line stało się najprzyjemniejszą dla mnie formą. I chyba najwygodniejszą. Odrzuciło mnie od wypraw do galerii, mnóstwo straconego czasu, sporo kilometrów w samochodzie, podobnie w nogach. Czasem bez efektu, bo akurat nic nie było na mnie. Zresztą kilka lat wybierania rzeczy przez internet spowodowało, że nie potrafię zdecydować się "od razu". Przeglądając katalog on-line mam czas na zastanowienie się, przemyślenie sprawy, w sklepie stacjonarnym muszę wiedzieć czego chcę w jednej chwili. Rzadko towar "rzuca mnie na kolana", a nie łapię byle czego i nie lecę do kasy. Kiedyś pisałam już co myślę o kupowaniu bardzo drogich ubrań - cena dla mnie musi być przyzwoita, nie wydam kilkuset złotych za jedną rzecz i tyle. (  Dodam jeszcze, że nie kupię też wełny 60-70 zł za motek, choćby była nie wiem jak cudowna.)
Ale wracając do zakupów przez internet: często słyszę głosy, że nie mogę kupować w firmach wysyłkowych, bo muszę przymierzyć.  A co ja robię jak otwieram paczkę - mierzę i to nie w publicznej przymierzalni, gdzie czuję oddech innych kupujących, ale w warunkach domowych, kiedy mam czas i ochotę. Tak naprawdę  nie mierzenie jest problemem,  ale fakt, że trzeba to potem spakować i odesłać. Teraz wiele firm ułatwia nawet zwroty i przysyłają za darmo kuriera, np. Zalando.