Bywają takie dni w życiu każdej dziewiarki, że druty przestają pociągać. Czasem wcale nie można ich wziąć do rąk. Przychodzi jakiś niesmak "po co mi to całe dzierganie, w sklepie kupię taniej i już gotowe". Po co się męczyć... Ale potem przychodzi jakaś niezrozumiała pasja twórcza, chęć tworzenia, zapał. Urzeknie jakiś projekt, kolor, włóczka...
Jest jakiś zachwyt nad stworzonym dziełem, jakaś niema kontemplacja, że udało się coś zdziałać...wytworzyć... I nawet jak innym się to nie podoba, to ja jestem zachwycona własnym wytworem. Nawet jak wyszło idealnie, to jest moje, zrobione samodzielnie i cieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz